Home WYWIAD Importowanie toksycznej kultury pracy do Indii

Importowanie toksycznej kultury pracy do Indii

12
0

Dwudziestoletnia Hinduska pracująca w Pune dla dużej firmy konsultingowej zmarła dzień po powrocie z pracy do domu. Matka uważa, że ​​było to spowodowane przemęczeniem wynikającym z przepracowania w biurze.

Choć głębsza przyczyna byłaby trudna do ustalenia, jej rodzice wypowiadali się publicznie o swojej córce, informując ich o długich godzinach pracy i stresie, jakiego doświadczała z powodu nieracjonalnie krótkich terminów składania raportów.

Co więcej, wkrótce po tym, jak rozeszła się wieść o jej śmierci, co najmniej jeden były pracownik napisał lub wypowiadał się w domenie publicznej na temat kultury pracy, której doświadczał w tej samej firmie, co doprowadziło do jego odejścia. Jak na ironię, na stronie internetowej „India Office” firmy pierwszym wpisem jest baner deklarujący, że celem firmy jest „budowanie lepiej działającego świata”

Amerykański nadruk

Przedsiębiorstwo, którego to dotyczy, jest tak zwaną firmą międzynarodową. Termin ten jest w pewnym sensie oksymoronem, którego odbiciem jest rzeczywistość, w której każda międzynarodowa firma ma odrębną przynależność krajową, a rządy krajowe zawzięcie pracują nad wspieraniem perspektyw własnych korporacji międzynarodowych (MNC). Tak więc, kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton odwiedził Indie w 2000 r., gdzie został napadnięty przez naszych parlamentarzystów w Lok Sabha, przybył z grupą amerykańskich dyrektorów generalnych szukających możliwości. Większość międzynarodowych korporacji na świecie to Amerykanie. To wyjaśnia ich kulturę pracy, której zasadniczą częścią jest nacisk na długie godziny pracy, niezależnie od nieustannej presji realizacji rygorystycznych celów, czy to sprzedażowych, czy w przypadku firm księgowych/doradczych, zlecanych raportów dla klientów, począwszy od nastawionych na zysk firm rządom.

Przydatne jest zrozumienie pochodzenia kultury pracy panującej w międzynarodowych korporacjach. Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego Stany Zjednoczone zyskały ogromny wpływ na sprawy globalne, a ich architektura gospodarcza, w tym kultura pracy, zaczęto postrzegać jako złoty standard. Od praktyk księgowych po to, co uważane jest za normalne, jeśli chodzi o godziny pracy, „amerykański sposób” stał się normą. Teraz kultura korporacji międzynarodowych zyskała miano amerykańskiego pochodzenia, nawet jeśli sama firma nim nie jest. Ta kultura ma swoją historię.

Niemiecki socjolog Max Weber pokazał, jak reformacja chrześcijaństwa w Europie Północnej zmieniła spojrzenie na pracę. Protestantyzm, zwłaszcza kalwinizm, wspierał doktrynalnie działalność światową, służącą zyskowi ekonomicznemu, uznając je za posiadające znaczenie moralne i duchowe równe pracy na rzecz Kościoła, uprzywilejowanego przez katolicyzm. Weber zidentyfikował etykę protestancką jako siłę napędową wczesnego kapitalizmu. Ponieważ Amerykę założyli Europejczycy z północy, chcący stworzyć wspólnotę opartą na wierzeniach protestanckich, nietrudno zrozumieć, skąd wzięła się gloryfikacja pracy, która zdefiniowała amerykański styl życia. Aby uzasadnić swoją tezę, Weber opiera się na pismach amerykańskiego myśliciela Benjamina Franklina. Chodzi o to, aby zobaczyć, że kultura pracy w korporacjach wielonarodowych nie opiera się na ergonomii czy psychologii organizacji, ale w rzeczywistości ma podłoże religijne.

Krajowe porównanie pracy i produktywności

Dla ekonomisty istotne pozostaje pytanie, skąd amerykańska obsesja na punkcie pracy zaprowadziła Amerykanów. Swoje dochodzenie będę opierać na danych udostępnionych przez Międzynarodową Organizację Pracy. Gdybyśmy dokonali globalnego porównania dochodu narodowego na mieszkańca, standardowej miary poziomu życia populacji, odkrylibyśmy, że ciężka praca z pewnością zaprowadziła Stany Zjednoczone dość daleko, ale nie tak daleko, jak inne kraje bez takiego samego podejścia pracować. W 2023 r. Stany Zjednoczone zajmowały 12. miejsce na świecie pod względem PKB na mieszkańca. Jeśli usuniemy z tej listy Gujanę, która była ledwie przewagą, Stany Zjednoczone wyprzedziły 10 krajów. Były to Austria, Belgia, Dania, Irlandia, Luksemburg, Holandia, Norwegia, Singapur, Szwecja i Szwajcaria. Należy pamiętać, że poza małym krajem azjatyckim reszta listy obejmuje wyłącznie kraje Europy Zachodniej.

Jest jednak aspekt właśnie dokonanego porównania, o którym należy wspomnieć. Ponieważ miary produktywności opierają się na wartości, kraj wytwarzający bardziej wartościowe towary miałby tendencję do zajmowania wyższej pozycji w rankingu, nawet jeśli jego produktywność fizyczna nie jest wyższa w przypadku wszystkich towarów. Aby uniknąć polegania wyłącznie na porównaniu poziomów produktywności opartej na wartościach, możemy porównać, jak miara produktywności opartej na wartości rośnie w czasie w różnych krajach. Kiedy zrobimy to dla okresu półwiecza od 1970 r., okaże się, że PNB na mieszkańca w USA wzrósł szybciej niż tylko w Szwajcarii, i to zbyt marginalnie (niedostatek danych oznaczał, że z tego badania trzeba było wykluczyć Austrię i Singapur). Zatem stwierdzamy, że ani populacja Stanów Zjednoczonych nie jest najbogatsza na świecie, ani nie rośnie jej produktywność szybciej. Dalszą ocenę wartości ekonomicznej ciężkiej pracy oddaje następujący wskaźnik.

W powyższej próbie, z wyjątkiem Singapuru, średnia liczba godzin przepracowanych w ciągu roku na osobę była niższa niż w USA w każdym innym wymienionym powyżej kraju. Widzimy więc, że można stać się bogatszym niż USA, nawet pracując mniej. Wydaje się, że istnieje różnica pomiędzy pracą, czyli twórczym zaangażowaniem umysłowym i fizycznym, a samą pracą, rozumianą jako przepracowane godziny.

Jednak mówienie o kulturach narodowych gloryfikujących pracę może zajść tylko tak daleko, jeśli chodzi o uwzględnienie długich godzin rzekomo przepracowanych przez pracowników międzynarodowych korporacji, takich jak zmarły pracownik. Jak zauważył Karol Marks 150 lat temu, długość dnia roboczego jest czynnikiem determinującym zyski w kapitalizmie. Gdy tylko część dziennej pracy robotnika potrzebna jest na pokrycie jego utrzymania w formie płacy, reszta przypada kapitaliście jako zysk. Ponieważ konkurencja między kapitalistami obniża stopę zysku, kapitaliści starają się odzyskać zyski, wydłużając dzień pracy lub zmuszając pracowników do wykonywania coraz większej pracy. Dla firm konsultingowych takich jak ta, o której mowa, oznaczałoby to tworzenie większej liczby raportów w coraz krótszym czasie.

Dodatek do inwestycji zagranicznych

Warto pamiętać, że rzekomo istniejąca w firmie kultura pracy nie zawsze była obecna w Indiach. Pojawiło się wraz z inwestycjami zagranicznymi, o które zabiegano w ramach liberalizujących reform z 1991 r. Inwestycje zagraniczne były postrzegane jako droga do zwiększenia akumulacji kapitału i wprowadzenia najlepszych światowych praktyk w zarządzaniu. Jeśli chodzi o obiecane najlepsze praktyki światowe, incydent z udziałem firmy z Pune stanowi co najmniej jeden punkt danych umożliwiający ocenę wyników. Niezależnie od rzeczywistych korzyści, jakie dla Indii miałyby zorganizowanie dla nich dni otwartych, wydaje się, że od tego czasu międzynarodowe koncerny radziły sobie całkiem nieźle.

Zgłoszono, że w latach 2017–2022 „wielka czwórka” wśród światowych firm konsultingowych przyjęła 305 zleceń od rządu Indii. To samo źródło podaje liczbę tak dużą, jak na dochody uzyskane z Indii, że uznałem za rozsądne sprawdzenie jej przed podaniem. We wszystkich tych przypadkach warto jednak wiedzieć, czy w Indiach nie jest dostępna tak dobra specjalistyczna wiedza. Istnieją również wzmianki o tym, że rządy niektórych południowych stanów faworyzowały konsultantów zewnętrznych zamiast lokalnych ekspertów, którzy posiadają znacznie większą wiedzę w kwestiach gospodarczych.

Konsekwencją incydentu w Pune jest to, że godziny pracy i praktyki stosowane w międzynarodowych korporacjach pracujących w Indiach muszą zostać uregulowane przez rząd. Podobnie powinny wyglądać godziny pracy w indyjskich firmach bezpośrednio obsługujących podmioty offshore, gdzie ostatnio zgłaszano samobójstwa spowodowane stresem. Dobrze wiadomo, że firmy te, obsługujące klientów z całego świata, wymagałyby od nich pracy na zmiany w różnych strefach czasowych, aby móc prowadzić swoją działalność, ale musiałyby przestrzegać indyjskich norm.

Pulapre Balakrishnan jest honorowym profesorem wizytującym w Centrum Studiów nad Rozwojem, Thiruvananthapuram

Źródło artykułu